Szalone Sporty Inspirowane Fantastyką


Nie wszystkie sporty zostały przemyślane i wymyślone z głową. Niektóre powstały na kanwie filmów lub gier. Tak właśnie stało się z tymi opisanymi poniżej.

Jugger

Sport: Jugger
Geneza: film Salute of the Jugger

Kiedy w 1989 roku australijski postapokaliptyczny film Salute of the Jugger wszedł na ekrany kin, nie wywołał prawie żadnej pozytywnej reakcji. Fabuła wyglądała następująco: W roku 2200 świat jest prawie zniszczony, a ludzie ledwo żyją na pustkowiu. Wśród umierających osad gracze uprawiają brutalną rozrywkę zwaną jugger, zabawiając hillbillies za parę groszy, rozbijając im głowy i próbując wbić psią czaszkę w słup. Tymczasem marzą o tym, by pewnego dnia przebić się do Ligi. Ta ostatnia rozgrywa się w ogromnym podziemnym mieście, gdzie przetrwała cywilizacja, a wąska elita próbuje się zabawić krwawymi walkami.

Mimo że główną rolę zagrał Rutger Hauer, hollywoodzka gwiazda z holenderskim paszportem, krytycy zrugali film recenzjami w stylu „Nic do oglądania i słyszenia. Nawet sam spektakl jest nudny!”. Mieli mniej więcej rację co do walorów filmu, ale mylili się co do jednego – sztuka zdecydowanie nie jest nudna, zwłaszcza gdy jest przeniesiona w rzeczywistość. Wkrótce po wydaniu dzieło to zainspirowało graczy w Niemczech i Australii: Niezależnie od siebie stworzyli zasady, narodziły się ligi, a dyscyplina rozszerzyła się na cały świat.

Nieco trudniejsza czeska wersja

Inaczej niż w filmie, twórcy tego sportu przedłożyli bezpieczeństwo nad brutalność, ale to nie zadowoli wszystkich. W rzeczywistości juggernauci w swoich koszulkach sprawiają wrażenie, że wszystko, co muszą zrobić, to rzucić broń i zająć się futbolem. W Czechach jednak w 2009 roku powstała zupełnie inna wersja tej gry, a jej twórcy nie wiedzieli, że w juggera gra się także w innych częściach świata. Czesi wzięli za wzór oryginalną poetykę postapokaliptyczną i powrócili do swoich korzeni – zarówno w stylu gry, jak i w oprawie wizualnej.

Zamiast koszulek królują dziko pomalowane ochraniacze hokejowe i kaski, które z premedytacją wyglądają jak wykopane na wysypisku śmieci. Tam, gdzie międzynarodowe zasady gry w żonglera wyraźnie zabraniają uderzeń głową, czeska wersja tego wymaga. I podczas gdy w wersji globalnej ostry kontakt stanowi faul, w wersji czeskiej dosłownie rozkoszujemy się dobrym uderzeniem. Nic dziwnego, że aby odróżnić ją od wersji „soft”, która również jest tu grana, tutejsi twórcy używają dla „swojego” żonglera przydomka „okrutna gra”.

Uczestniczą w nim dwie drużyny po czterech graczy, którzy mają jasno podzielone role. Celem jest przyniesienie i umieszczenie imitacji psiej czaszki w gnieździe po stronie przeciwnika, ale tylko nieuzbrojony „qwik” może jej dotknąć. W penetracji pomagają mu „holares”, którzy potrafią zmusić przeciwnika do leżenia, uderzając go w głowę – i w tej pozycji „dziobią” go, trzymając na nim kij. Trzeci gracz jest reprezentowany przez przeważnie defensywnego „łańcuchowca”, który wymachuje szmacianą kulą na sznurku. Qwik może jednak zostać powalony przez każdego, kto zadaje mu cios w dowolną część ciała.

Kostiumową, kolorową zabawę można podziwiać na różnych festiwalach lub – w całej okazałości – na corocznym wydarzeniu Junktown, gdzie możesz na własnej skórze przekonać się, jak wygląda życie w postapokaliptycznej przyszłości.

Mugolski Quidditch

Sport: Mugolski Quidditch
Początki: świat Harry’ego Pottera

Jeśli kiedykolwiek czytałeś o Quidditchu w książkach o Harrym Potterze lub widziałeś go na ekranie kinowym, trudno uwierzyć, że można w niego grać w prawdziwym życiu. Oczywiście, trzeba zapomnieć o szaleńczym lataniu w powietrzu na ultrapotężnej miotle Nimbus 2000 i przenieść się, raczej skromnie, na zwykłą murawę. Tak długo, jak akceptujesz dominację grawitacji i słodycz piłki tenisowej wiszącej w skarpecie na „tle” ciągle uciekającego zawodnika, nic nie stoi na przeszkodzie, by cieszyć się meczem.

Na pierwszy rzut oka Quidditch wygląda jak szaleńcza bieganina po boisku, bieganie za piłką i próba przerzucenia jej przez obręcz. Nawet w innych sportach byłyby to godne szacunku wyczyny, ale tutaj zawodnicy ciągle dostają miotłę między nogi. Po bliższym przyjrzeniu się okazuje się, że wszystko, co zauważyłeś na początku, jest nadal prawdą – i że jest to dokładnie tak szalony sport, jak brzmi jego opis.

Nie jest to jednak tylko lekka zabawa, ale na wskroś poważny konkurs ze wszystkimi znamionami twardej rywalizacji, z profesjonalną ligą włącznie. Wystarczy obejrzeć fachowo zmontowany materiał filmowy z zakończenia Mistrzostw Świata: z pełną akcji muzyką w tle, zawodnicy wymieniają spojrzenia, które mogłyby wypalić dziury w ich przeciwnikach jeszcze przed pierwszym kopnięciem. Szybkie akcje i fizyczne starcia w niczym nie przypominają topowej piłki ręcznej (a czasem nawet rugby), a kombinacje to coś, czego powinni wstydzić się magicy futbolu.

Goldilocks jako gwiazda

Na boisku o wymiarach 55 × 33 metry stają naprzeciw siebie mieszane drużyny złożone z siedmiu graczy, przy czym stosunek płci musi zawsze wynosić 4 : 3. Wyzwaniem jest przerzucenie „kamrata” przez obręcz przeciwnika, by zdobyć punkt. Gracz musi jednak uważać, by nie zostać trafionym „fumble”, które zmusza go do „spadnięcia” z miotły i ponownego zamontowania jej dopiero we własnej szczelinie. Gra trwa zazwyczaj 30-40 minut i kończy się, gdy złota rybka, reprezentowana przez gracza w żółtym stroju, zostanie złapana. Jest to zazwyczaj najważniejsza bramka na boisku, gdyż jej zdobycie gwarantuje 30 punktów i natychmiastowe zakończenie gry, które może odwrócić całkowicie przegrany mecz.

Dlatego rolę złotej dziewczyny pełni zazwyczaj uzdolniona sprinterka, która potrafi bronić swojego skarbu w każdy sposób poza faulami. Dlatego też powszechnie powstrzymuje specjalistyczne chwyty poprzez odpychanie lub kradzież mioteł, które następnie zrzuca z pola gry. Wygrywa drużyna, która zdobędzie najwięcej punktów podczas łapania nawłoci. Zresztą istnieje też międzynarodowa federacja quidditcha, a w USA powstała już nawet wspomniana liga zawodowa.

Szachoboks – Chessboxing

Sport: chessboxing / szachobox
Pochodzenie: trylogia komiksowa Nikopol

Kiedy serbsko-francuski artysta komiksowy Enki Bilal tworzył swoją słynną trylogię sci-fi Nikopol, w historii zatytułowanej Zimny równik wykorzystał bardzo szczególny sport, jakim jest szachoboks. Przeciwnicy mierzą w nim nie tylko siłę swoich rąk, ale także zręczność swojego strategicznego myślenia, a ostateczny wynik jest więc pochodną dwóch meczów: szachowego i bokserskiego. Pomysł był tak szalony, że wielu fanów komiksu nie pozostało obojętnych i postanowiło wcielić go w życie.

Holenderski artysta Iepe Rubingh podjął się tej sprawy i stworzył zasady, dzięki którym szachownica stała się grą. Gra składa się z jedenastu trzyminutowych rund, na przemian z tzw. szachami szybkimi i boksem. Zwycięstwo można odnieść, nokautując przeciwnika na ringu lub szachując go na planszy. Jeśli jednak na szachownicy jest remis, wygrywa bokser z największą liczbą trafień. Ponadto zawodnik, który przeciąga partię szachów, może zostać zmuszony przez sędziów do wykonania ruchu lub grozi mu dyskwalifikacja.

Powolny i wściekły

Największą słabością tego sportu jest jednak jego bardzo nierówne tempo. Po gorących rundach pełnych ciosów, zawodnicy siadają przy stole tuż przy ringu i spokojnie koncentrują się na swoich ruchach, co w zauważalny sposób odbija się na dynamice meczów. A jednak ta dziwna dyscyplina znalazła swoich fanów, regularnie odbywają się mistrzostwa Europy i świata, rozgrywane są pierwsze profesjonalne mecze, a organizatorom udało się nawet podzielić szachoboks na dwa konkurujące ze sobą związki sportowe.

Walka na miecze świetlne

Sport: szermierka na miecze świetlne
Pochodzenie: seria filmów Star Wars

Zawsze uważałeś, że pojedynki na miecze świetlne w legendarnych filmach Gwiezdnych Wojen też wyglądają cholernie fajnie – nie rozumiesz tylko, jak dwie wiązki protonów mogą zderzyć się ze sobą, a do tego mają dokładnie metr długości i nie biegną w nieskończoność? Oczywiście, dzisiejsza niepełna wiedza o fizyce nie może być zastosowana do technologii z dalekiej przyszłości, więc entuzjastyczny widz musi pozbyć się wątpliwości i po prostu cieszyć się walką Jedi z ciemną stroną – włączając w to wszystkie dźwięki, jakie zwykle wydaje migoczące światło, takie jak „vzzzzmmmm” i „bjijiiiiiiooo”.

Miecze świetlne (w oryginale dosłownie „light sabres”) stały się symbolem całej filmowej franczyzy. Tego rodzaju „archaiczną” bronią mogli władać tylko wyszkoleni Rycerze Jedi, a jak powiedział jeden z głównych bohaterów, Obi-Wan Kenobi, „ktokolwiek potrafił posługiwać się mieczem świetlnym, potwierdzał, że nie jest byle kim”. Niewielu fanów festiwali science fiction chce tulić się w niewygodnych plastikowych zbrojach zwykłych „szturmowców”, którzy na dodatek nie potrafią trafić w nic w filmie swoimi laserowymi pistoletami. Ale wymachiwanie świecącą repliką miecza to coś, co każdy chciałby zrobić.

Zabawka staje się bronią

Przez długi czas plastikowe miecze służyły jedynie do ozdoby i często łamały się przy nieostrożnym stuknięciu. Jednak technologia poszła do przodu i producenci mogą teraz wyposażyć je w pręty z utwardzonego plastiku, które dobrze przewodzą światło, sprężynują po uderzeniu, ale nie pękają. Są one tak wytrzymałe, że nawet doświadczeni japońscy praktycy kendo, którzy zazwyczaj trenują z drewnianymi imitacjami zwanymi bokkenami, mogą nimi pewnie władać.

Gdy tylko okazało się, że nowa broń nadaje się do prawdziwego użytku i nie kosztuje więcej niż pięć czy sześć tysięcy koron, turnieje festiwalowe zostały rozerwane na strzępy. Pojawiły się pierwsze szkoły uczące walki mieczem świetlnym. Ponieważ plastik jest znacznie lżejszy od szczerego żelaza, proporcje fanów tego sportu mogą być dość wyrównane. Na całym świecie narodziły się nie tylko ligi, ale i wielkie turnieje. Stąd był już tylko krok do oficjalnego uznania nowej dyscypliny: w lutym tego roku francuski związek szermierki sportowej wziął ją pod swoje skrzydła. Dlatego entuzjastów nie można już nazywać „kujonami”, ponieważ stali się częścią długiej i godnej szacunku tradycji.

Spektakularne walki

Zasady są, podobnie jak w innych dyscyplinach szermierczych, zasadniczo proste. Przeciwnik musi zostać trafiony, a punkty przyznawane są w zależności od tego, gdzie zostanie trafiony. Trafienie w tułów daje pięć punktów, trafienie w ręce lub nogi daje trzy punkty, a trafienie w grzbiet dłoni daje jeden punkt. Wygrywa ten, kto pierwszy zdobędzie piętnaście punktów. A jeśli remis zostanie przerwany w ciągu trzech minut, wygrywa szermierz z wyższym wynikiem.

W odróżnieniu jednak od innych dyscyplin szermierczych, twórcy zadali sobie trud, by walka polegała na wymachiwaniu wirującymi „ostrzami”, dlatego dźganie jest zabronione. Równie ważna jest oprawa wizualna walk, dlatego rozgrywają się one w cieniu, by utrzymać zaangażowanie widzów. Oczywiście, uderzenie twardym kawałkiem poliwęglanu nie jest do końca przyjemne, dlatego szermierze przystępują do walki w pełnej zbroi.

Jednak, sądząc po filmach z meczów mistrzowskich, ta zamaszysta, filmowa estetyka pełna piruetów i walki w zwarciu nie ma miejsca w rzeczywistości. Światowa scena jest zdominowana przez zawodników, których treningi klasycznej szermierki historycznej lub kendo są oczywiste, więc mecz jest raczej sekwencją taktycznego przeciągania na długi dystans, po którym następuje skok do przodu i seria szybkich wymian. To, czego pragnie oko kibica, znajduje się więc częściej w dobrze zagranych wystawach, które oczywiście cieszą oko. 

Kamil

Od 2002 roku interesuje się zakładami bukmacherskimi. Wtedy właśnie postawiłem swój pierwszy kupon u naziemnego bukmachera. Zainteresowanie trwa do dziś dzień i obejmuje takie zagadnienia jak statystyki, prawdopodobieństwa, różnice w dyscyplinach sportu, wpływ czynników na wyniki meczów, jak również poszukiwanie błędów w kursach bukmacherskich.

AKTUALNE POSTY